wtorek, 19 sierpnia 2014

2.BAD DAY

                                               czytasz = komentujesz

Muzyka

- Jak to...z moim ojcem?
- Wiesz spotkałem się z nim już kiedyś , wychodziłem ze szkoły wtedy akurat cię nie było . Pytał czy wiem gdzie mieszkasz , ale podałem mu błędny adres.
- To nie jest możliwe . Nie było go przez osiemnaście lat.Nie masz pewnośći czy to był mój ojciec .
- Ale to był on .Na pewno. Pamiętasz? Pokazywałaś mi zdjęcie twojej mamy z nim i praktycznie wygląda tak samo.A dziś błagał o wasz prawdziwy adres.
- Chyba mu go nie podałeś?
- Nie , nie podałem powiedziałem , że już nie mam z tobą kontaktu i podobno wyprowadziłaś się z matką.
- To dobrze zrobiłeś.
- Może jeszcze wrócić.
- Nie wróci , bo nie ma przecież do czego.Ale dzięki że mnie poinformowałeś.
- Nie ma za co.- posyła mi uśmiech.
- Tak właściwie to jak tu wszedłeś?
- Przecież znam wejście przez piwnice.
- No tak...- w pokoju rozlega się żałosna cisza.W końcu chłopak przerywa ją
- To byłoby na tyle.Chciałbym zostać...
- Lepiej nie .
- Wiem - podchodzi do drzwi - Pamiętaj - doskonale wiem co chce powiedzieć , więc przrywam mu.
- Pamiętam.
- Okej,cześć.
- Cześć - odpowiadam zanim wychodzi.
Jakoś nie chce mi się wierzyć,że ojciec nas szukał.Przecież minęło tyle lat i nagle chce się z nami spotkać? Szkoda tylko,że dopiero teraz przyszło mu to do głowy.Ja nie chce go poznać. Po prostu nie chcę.Zbyt długo czekałam aż w końcu przestałam.Ciężko mi nawet nazwać go ojcem...Koniec. Muszę przestać się tym zadręczać.
Idę do salonu i włączam telewizor. Znajduję film "Kobieta ze snu". Oczywiście jest to komiedia romantyczna więc postanawiam to obejrzeć.
                                                  
                                                                NASTĘPNEGO DNIA...
Jedząc śniadanie zastanawiam sie czy powiedzieć mamie o ojcu.Chyba poczekam. Nagle słyszę jak rozmawia przez telefon:
- Naprawdę nie da się tego przełożyć...? Tak zdaję sobie z tego sprawę , tylko ja też mam córkę...dobrze. Ale potem biorę wolne czy tego chcesz czy nie.
Po chwili wchodzi do kuchni.
- Mamo?
- Tak?
- O co chodzi?
- Dzwonił szef.Muszę pojechać na spotkanie służbowe, na tydzień.
- No jasne...
- Lana , przecież obiecałam ci , a ja obietnic dotrzymuje.
- Okej.Kiedy wyjeżdżasz?
- Dziś wieczorem.
- Yhyym.
- Poradzisz sobie?
- A czy kiedyś sobie nie poradziłam?.- skoro wyjeżdża nie mogę czekać , muszę jej powiedzieć.- Wiesz,bo...
- Spokojnie zostawię ci pieniądze.
- Nie. Błagam posłuchaj mnie . Wczoraj był u mnie Austin ii widział się z moim tatą - odwraca się do mnie.
- Jak to?
- On chciał nasz adres Austin oczywiście go nie podał. Mamo, a co jeśli wróci? Ja...boję się z nim spotkać.
- Lana,skarbie on nie wróci , nie bój się.- podchodzi i przytula mnie.Odwzajemniam uścisk.- Jeśli będzie się coś dziać wystarczy jeden twój telefon.
- W porządku. A teraz lepiej idź już bo jeszcze się spóźnisz .- rodzicielka muska mój policzek po czym wychodzi.
Szlag mnie trafi kiedy siedze tak bezczynnie. Muszę coś robić.Wyciągam telefon i piszę wiadomość do Rity:
"Hej baby :) Co powiesz na małe zakupy w Midnight?;)"-odpisuje po minucie.
"Jasne Baby :P Too bądź o drugiej, tam gdzie zawsze"
"Do zobaczenia xx"
Punkt 14 jestem w "Midnight" , a Rita siedzi już przy naszym stoliku.
- Gdzie idziemy najpierw?
- Może pójdziemy po kolei?
- Okej.- wchodzimy do sklepu z bielizną.
- Ale tutaj to akurat nie muszę wchodzić-oznajmiam jej.
- Jak to nie? Masz wolną chatę możesz zapraszać kogo chcesz i wiesz - porusza brwiami w zabawny sposób.
- Och, daj spokój Rita.Nawet nie miałabym kogo zaprosić.
- A Austin?
- Nie dobijaj mnie.To raczej nie ma już sensu. Straciłam nadzieje co do naszej dwójki.
- Oj , ale wrócił tak?
- Tak, a teraz to ja mam go gdzieś.
- Jak możesz?
- Mogę - pokazuje mi koronkową bielizne.
- Myślisz , że gdybyś pokazała się  w tym Austin'owi to rzucił by się na ciebie?
- Nie bądź śmieszna.
- Uu , a co powiesz na to?-unosi materiał przez który byłoby widać zdecydowanie za dużo.
- Chodź - biorę ją pod swoje ramię , prowadząc do wyjścia.
Chodzimy po wielu sklepach,aż kończy się tak , że nic nie kupujemy.
- Eeej idziemy na impreze?
- Nie no ja nie mam ochoty.- dziewczyna wzdycha z niezadowoleniem.
- A czy ty miałaś kiedyś na coś ochotę?
- Rita, serio. Wiesz,że od jakiegoś czasu nie lubię imprez.
- A na ilu byłaś od tamtego czasu?
- Na żadnej.
- A ja chyba na trzydziestu. I w ogóle mi się to nie nudzi.
- No widzisz.
- Bo ja w przeciwieństwie do ciebie umiem się bawić.
- Noo , tak. Nie mogę temu zaprzeczyć.Sorry,ale taki mamy klimat-posyłam jej uśmiech.
- Jak chcesz. Tylko powinnaś to zmienić i to jak najszybciej.Bo co z...Heej!-nie wiadomo skąd pojawia się przed nami dziewczyna. Ta sama którą znienawidziłam . Ta
sama , która mi go zabrała. To Lucy.
- Hej . Jeju jak ja dawno cię nie widziałam-mówi do Rity nie zwracając na mnie uwagi.Stop.Skąd one się znają?
- Tak to prawda.Co u ciebie?
- Nic takiego, wróciłam .
- To wspaniale. Wy się znacie? - wskazuje na mnie , a Lucy  dopiero wtedy na mnie spogląda.
- Lana tak?
- Tak - mówię posyłając jej oczywiście nie szczery uśmiech.
                                                                 KILKA GODZIN PÓŹNIEJ...
- Mamo przecież nie pierwszy raz zostaje sama.
- Wiem,wiem .
- Nie martw się.
- Postaram się. Poprosiłam Dna'a żeby zajrzał do ciebie czasem.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Jest. Dobrze idę już. Pa.
- Paa - zamyakam za nią drzwi.Dan? Po co mi on tutaj.Mama jak zwykle przesadza.Ale od czego są matki ...
Gdy chcę już położyć się do łóżka słyszę pukanie do drzwi. Świetnie jest 00:43. Spoko.Powoli wstaję. A co jeśli to jakiś zboczeniec? Zbliżam się do drzwi.Bez paniki Lana.Przekręcam zamek i lekko je otwieram.
- Cześć - znów ta chrypka. To tylko Dan,żaden gwałciciel.Chyba.Otwieram mu drzwi dzięki czemu może wejść do środka.- Chciałem się tylko upewnić,że wszystko jest okej.
- Tak , jest okej.-naciągam swoją dosyć przykrótką koszulke do spania.- Wiesz właściwie kładłam się spać i...
- Tak wcześnie? Myślałem ,że jesteś typem nastolatki która nie śpi przez większą część nocy.- z moich ust wydobywa się cichy chichot.
- Nie. Ja idę spać jak te nudne nastolatki. Bo jestem typem nudnej nastolatki.
- Nie sadzę ,że jesteś nudna -  uśmiecham się - A nawet to spodziewałem się tutaj zobaczyć prawdziwą domówke. A tu proszę ... Lana idzie spać. 
- Hm to raczej mało prawdopodobne.Pewnie nikt by nie przyszedł.
- Nie dowiesz się , jeśli nie spróbujesz.A może dasz się gdzieś zaprosić?
- Miałeś tylko sprawdzać czy żyje.Iii nie znam cię ani twoich zamiarów. Wybacz Dan, ale nie skorzystam.
- No to musimy się jak najszybciej poznać.Spokojnie nie gryzę - wyciąga kartkę oraz długopis ze swojej torby- Zadzwoń.- podaje mi kawałek papieru z czarującym uśmiechem na twarzy.- Dobranoc Lana.
- Dobranoc Dan - jeszcze przez chwile na mnie patrzy , następnie obraca się na pięcie i idzie w stronę swojego samochodu.
Następnego dnia budzi mnie mój telefon.Dziś czas na wycisk.Niechętnie zwlekam się z miękkiego łóżka.Ubieram się w strój do biegania, jem szybkie śniadanie po czym wychodzę ,a raczej wybiegam z domu.Muzyka w słuchawkach pomaga mi biec.Mijam kolejno przecznice,aż w końcu dobiegam do parku.Tam pozwalam sobie na odpoczynek. Ktoś dosiada się do mnie.Spoglądam na tę osobę.
- Lana. To ty...córeczko tak długo cię szukałem.Jesteś taka piękna -mężczyzna spogląda na mnie ze łzami w oczach.To nie może być on.
- Przepraszam nie znam pana i ... muszę już isć-podnoszę się z ławki.
- Proszę,zostań.Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem się z tobą zobaczyć przez te wszystkie lata.Myślałem o was, naprawdę.Tak bardzo żałuję.Proszę porozmawiaj ze mną...
- Nie było cię przez cały ten czas. Miałam nadzieje ,że wrócisz.Czekałam zastanawiając się dlaczego nas zostawiłeś.Po prostu uciekłeś od problemu. Ale to nie działa w ten sposób. A teraz nagle przypomniałeś sobie o moim istnieniu? Nie znasz mnie. Nie znasz własnej córki...Nie będę marnować czasu na takiego człowieka jak ty...Nie chce cię znać , więc proszę odejdź i nie wracaj.Zostaw mnie i mamę w spokoju. Już cię nie potrzebujemy.-zaczynam biec.Jego wołanie szybko ucicha.Biegnę,a moje policzki stają się mokre od łez.Zatrzymuje się pod domem Austin'a.Pukam, ale nie otwiera.Dlaczego akurat teraz nie ma go w domu? Chce odejść,ale w ostatniej chwili drzwi się otwierają.
- Lana? Co jest? Wejdź.- siadam na kanapie
- Wiesz...
- Kto to ? - do salonu wchodzi nie kto inny jak Lucy.
- To tylko ja. Ale spoko. Już wychodzę, nie będę przeszkadzać.
- Lana...
- Paa -wychodze trzaskając drzwiami.Znowu zaczynam płakać.Mogłam do niego nie iść. W ogóle dlaczego to w nim się zakochałam. To przecież taki dupek...
Odrazu kiedy wracam do domu idę pod prysznic.Potem próbuje dodzwonić się do mamy. Nie odbiera.Pewnie nie ma teraz czasu.Zaczynam sprzątać byle by nie myśleć o problemach.Otwieram barek i widzę w niej butelke szkockeiej .Wpatruje się w nią myśląc czy się nie napić.Chociaż na chwile byłoby dobrze.Zamykam jednak barek i sprzątam dalej.Zauważam ,że na komodzie leży jakiś papierek. To numer do Dan'a. Wykręcam go, a on odbiera po trzech sygnałach.
- Tak?
- Cześć to ja.
- Lana.Coś nie tak?
- Nie...to znaczy tak. Hm... możemy się spotkać.Proszę.
- W porządku. Będę u ciebie o ósmej.
- Okej, pa.
- Do zobaczenia Lan.-rozłącza się.
Minute po ósmej słyszę pukanie do drzwi.
- Lana-wita mnie z tym sowim uśmieszkiem na twarzy.Ja oczywiście także się uśmiecham.
- Chodźmy.

Hej :) Chciałam tylko powiedzieć,że pojaił się post ,w którym możecie zobaczyć bohaterów opowiadania xx


2 komentarze: